piątek, 30 stycznia 2015

Prolog



Chłopiec z wahaniem odchylił firankę i wyjrzał przez okno. Ku jego zdziwieniu, na chodniku stała ogromna ciężarówka z czerwonym napisem, którego on za skarby nie potrafił odczytać. Jak na razie znał tylko literki, z których składało się jego imię i nazwisko.
Westchnął i odwrócił się w kierunku salonu.
- Mamo! – zawołał. Jego rodzicielka, niemal natychmiast zjawiła się obok niego. – Co się tam dzieje? – Sześciolatek wskazał brodą na ludzi kręcących się dookoła dużego samochodu.
Matka zmrużyła oczy; nie była jeszcze stara, ale wzrok i tak jej dokuczał. Po chwili uśmiechnęła się smutno i spojrzała na syna.
- Sąsiedzi się wyprowadzają – odparła. Kobieta odwróciła się plecami do chłopca i powoli ruszyła w kierunku wyjścia z pokoju. – A tak ich lubiłam – mruknęła, stojąc już w progu.
Blondyn z powrotem obrócił się ku szybie i zaczął oglądać całe zajście. Dookoła ciężarówki kręciło się czterech mężczyzn ubranych w stroje robocze i noszących kartonowe pudła, które, jak mniemał, wynosili z domu jego sąsiadów. Właściciele tego domu biegali nerwowo dookoła i krzyczeli na wszystkich wokół. Gdyby matka nie powiedziała chłopcu, że oni się wyprowadzają, to pomyślałby, że to złodzieje.
Nagle coś przykuło jego uwagę – na uboczu całego tego szalonego zamieszania stała płomiennowłosa dziewczynka, miętosząca w dłoniach czarną bandankę. Jej szare oczy szkliły się od łez, których nadmiar spływał po policzkach.
Chłopcu ścisnęło się serce.
Rudowłosa nie chciała się przeprowadzać. Przywiązała się do tego domu.
Brązowooki nigdy nie rozumiał, dlaczego ktoś miałby tęsknić za domem. On sam mógłby codziennie mieszkać gdzie indziej i by się tym nie przejął. Właściwie to od dziecka marzył o przeprowadzce. Choćby do domu obok.
Ale ta dziewczynka najwyraźniej nie podzielała jego marzeń. Blondynowi, mimo odmiennego pragnienia, w oczach wezbrały się łzy.
Wytarł je wściekłym ruchem. Nie może płakać. Ma już sześć lat. Jest już prawie dorosły i powinien zachowywać się jak mężczyzna. A jednak widok jego rówieśniczki był jak sztylet wbity w serce. Z trudem powstrzymał się od wybiegnięcia z domu i nie poproszenia rudej o zamieszkanie u niego, aby nie musiała wyjeżdżać.
Potrząsnął głową. Nie, to niemożliwe. Nikt ich nie posłucha, pomyślał ze smutkiem.
Raptownie na zewnątrz zrobiło się jeszcze większe zamieszanie. Chłopiec domyślił się, że wszystko było już spakowane i trzeba było wyjeżdżać. Rodzice siedzieli w samochodzie, którego sześciolatek wcześniej nie zauważył i z rozpaczliwymi minami nawoływali dziewczynkę, która za nic nie chciała ruszyć się z miejsca. W końcu wysoki ciemnowłosy mężczyzna wyszedł z samochodu i ze smutkiem wypisanym na twarzy wziął rudą na ręce, bezceremonialnie wrzucając ją do samochodu.
Blondyn już myślał, że po wszystkim, że w te kilka minut życie dziewczynki legło w gruzach, beż żadnego ostrzeżenia zabierając ją z jej bezpiecznego zakątka. Już chciał się odwrócić, kiedy coś przykuło jego uwagę. Jego rówieśniczka wybiegła z samochodu, rzucając się w kierunku furtki ich domu. Dotarła tam zalana łzami i drżącymi palcami przywiązała na jeden ze słupków czarną chustkę, którą przed chwilą ściskała w rękach. Ostatni raz musnęła ją palcami, po czym oddaliła się do samochodu.
Brązowooki jeszcze przez chwilę patrzył na ulicę, a kiedy samochody odjechały na tyle daleko, by nie móc go zobaczyć, rzucił się do drzwi wejściowych. Gdy znalazł się na zewnątrz, podbiegł do płotu sąsiadów i delikatnie, aby jej nie uszkodzić, zdjął z niego bandankę.
Opuścił wzrok na asfalt, którym odjechała rudowłosa i zacisnął zęby, by się nie rozpłakać. Zerknął na bandanę – była czarno-biała i ktoś zwinął ją tak, by można ją było zawiązać na głowie. Po dłuższym namyśle, chłopiec obwiązał ją wokół nadgarstka i z powrotem wlepił spojrzenie w ulicę przed sobą. Ta chustka była jedyną pamiątką po zapłakanej rudowłosej, która w jakiś niewytłumaczalny sposób zdobyła serce sześciolatka.
Blondyn stał tam jeszcze długo, pustym wzrokiem wpatrując się w opustoszałą drogę i rozmyślając nad tym, co zobaczył. Nerwowo skubiąc bandankę na swojej ręce ostatni raz przeniósł swoje brązowe tęczówki na dom dziewczynki. Odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku swoich drzwi wejściowych.
- Znajdę cię, obiecuję – szepnął Ashton na progu i zamknął za sobą drzwi. 

----------------------------------------------------------------------
Witam wszystkich, którzy jakimś cudem tak zabłądzili, że trafili na moje fanfiction o Ashtonie! :D 
Jestem Julia i, nie wiem czy to widać XD, jestem fanką 5 Seconds of Summer :D I ostatnio naszedł mnie pomysł napisania fanfiction o jednym z chłopaków (oczywiście reszta też się pojawi ;) ), no więc jestem :D
Na razie ukazał się tylko prolog, a rozdziały będą pojawiały się co jakiś tydzień lub dwa. Mam nadzieję, że zostaniecie i będziecie czytać :*
Książkoholiczka <3

3 komentarze:

  1. Prolog jest genialny
    Czekam na rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerzę mówiąc nie przepadam za tym zespołem, a raczej słyszałam może ich 1-2 piosenki i niezbyt mnie zaciekawiły, ale piszesz genialnie. Tak mi się spodobały już pierwsze zdania, że mimo późnej godziny biorę się dalej za czytanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku, naprawdę cieszę się, że aż tak Ci się podoba ♥

      Usuń

Czytasz = Komentujesz <3 To bardzo motywuje do dalszego pisania :3 Mam więc nadzieję, że weźmiecie to pod uwagę i zostawicie po sobie ślad :)