poniedziałek, 23 marca 2015

{2} Kto z nas jest tym piękniejszym?



- Jak tam mija pierwszy dzień? – taca wylądowała z hukiem tuż przed moim nosem.
Drgnęłam i podniosłam głowę do góry.
Ashton.
- Naprawdę wyglądam ci na kogoś, kto ma ochotę dzielić się swoimi przeżyciami z obcym kolesiem? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie, wracając do jedzenia.
Irwin zamyślił się na chwilę, jakby właśnie coś analizował.
- Nie… - odparł powoli, wciąż marszcząc brwi. – Ale pomyślałem, że mógłbym się z tobą zaprzyjaźnić.
- Dlaczego? – prychnęłam.
- Zainteresowałaś mnie, Liv. Jesteś tu chyba jedyną osobą, która nie traktuje mnie jak dziecka i kogoś, z kim trzeba zaprzyjaźnić się ze zwykłego poczucia odpowiedzialności i dobrego serca. – Odparł, wpychając sobie sałatkę do ust.
- Jak widzisz, ja nie mam dobrego serca.
- Nie masz – przyznał. – Ale jesteś od nich lepsza, Liv. Tym bardziej, że rozebrałem się przy tobie, a ty miałaś to gdzieś. Jak to możliwe? – uśmiechnął się.
Przygryzłam policzek od środka, zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie miałam pewności, że chłopak mówił prawdę, ale naprawdę wyglądało na to, że wszyscy lubią go z litości. Na jego szczęście, ja owej cechy nie posiadałam.
Z rozmyślań wyrwało mnie nieprzyjemne dźgnięcie w brzuch, a tuż po nim dziecięcy śmiech chłopaka.
- Ashton, do diabła! – warknęłam, odpychając jego dłoń. – Masz osiemnaście lat, pora dorosnąć!
- Dwadzieścia – wypalił.
- Co?
- Mam dwadzieścia lat – poprawił mnie, przestając mnie łaskotać.
Zakrztusiłam się powietrzem.
- Słucham?! – roześmiałam się. – Nie mów, że kiblowałeś.
- Wcale nie jestem takim aniołkiem, Liv. – Odparł z tajemniczym uśmiechem na twarzy, po czym wstał i oddalił się do innego stolika.

***

Wparowałam do sali, mrucząc coś o tym, że klasa nie mogła być bardziej ukryta, nawet nie zwracając uwagi na nauczycielkę, która usilnie próbowała przywrócić moją osobę do porządku lub chociaż zmusić mnie do powiedzenia "przepraszam za spóźnienie". Obojętnie rozejrzałam się po klasie za wolnym miejscem i ku mojej uciesze dostrzegłam dwa – jedno obok Irwina, a drugie obok Hemmingsa. Ten pierwszy jak zwykle szczerzył się do mnie wesoło, zaś drugi posłał całusa.
Uśmiechnęłam się ciepło do Ashtona, po czym wyminęłam go i opadłam na krzesło obok Luke'a, który wyszczerzył zęby w uśmiechu. Jego dłoń od razu powędrowała w kierunku mojej, splatając nasze palce. Nie wiedziałam skąd u niego te nagłe czułości, ale skłamałbym, mówiąc, że mi się to nie podobało.
Bo podobało mi się to, cholernie podobało.
- Pamiętasz o naszej umowie? – szepnął Luke, a jego oddech połaskotał mnie w twarz.
Tuż po oprowadzaniu, blondyn zaprowadził mnie pod z powrotem pod jedną z klas, którą mi wcześniej pokazywał. Właśnie tam miałam się z nim spotkać po lekcjach, żeby… Właściwie to nie ujawnił mi swoich zamiarów, ale mimo to zgodziłam się tam przyjść, bo:
a) nie wierzyłam, żeby Hemmings chciał mnie zgwałcić, porwać lub coś z tych rzeczy;
b) i tak nie miałam nic innego do roboty.
Kiwnęłam głową w odpowiedzi na jego pytanie, na co on tylko ścisnął moją dłoń.
Przygryzłam wargę i spróbowałam choć trochę skupić się na nauczycielce, która gadała w najlepsze, nawet nie zauważając, że nikt jej nie słucha.
W końcu westchnęłam znudzona jej gadaniną i zerknęłam z ukosa na blondyna, siedzącego obok mnie. Ku mojemu zdziwieniu, ten wpatrywał się we mnie otwarcie i wyglądał, jakby z ust zaraz miała mu pociec ślina. Wybuchłam śmiechem, tym samym zwracając uwagę całej klasy. Zignorowałam ich i palcem wskazującym zamknęłam usta Luke'a.
- Wiem, że jestem piękna, ale naprawdę nie wyglądasz wyjściowo z otwarta buzią. – Skarciłam go, uśmiechając się lekko.
Niebieskooki, jak gdyby nigdy nic, nachylił się i cmoknął mnie w policzek.
- Ja jestem piękniejszy – szepnął z chytrym uśmiechem, odsuwając się ode mnie.
Skrzywiłam się lekko , po czym, świadoma śledzącego mnie wzroku tych wszystkich ludzi dookoła, wstałam i klasnęłam w dłonie, uciszając nawet nauczycielkę.
- Panno… - zaczęła kobieta, ale przerwałam jej machnięciem ręki.
- Proszę sobie darować. I tak muszę udać się do dyrektora.
W jej oczach zapłonął gniew, ale się nie odezwała.
Szybko rozejrzałam się po klasie i stwierdziłam, że większa część tej klasy to chłopcy. Doskonale.
- Moi drodzy! – uśmiechnęłam się do wszystkich i nerwowo obróciłam kolczyk w wardze. To taki już mój brzydki nawyk, którego nabawiłam się od razu po przekłuciu. – Mam do was bardzo ważne pytanie – zrobiłam pełną napięcia pauzę, a następnie odchrząknęłam. – Które z nas – wskazałam na siebie i na Luke'a – jest piękniejsze? Ponieważ ten niebieskooki twierdzi, że to właśnie on, za to ja mam odwrotną opinię. A co wy o tym sądzicie?
Cała sala rozejrzała się po sobie, ale nikt się nie odezwał. Westchnęłam i spróbowałam jeszcze raz.
- Kto uważa mnie za tą piękniejszą, unosi rękę w górę – rozkazałam, a prawie cała męska część klasy wystrzeliła dłonie do góry. Wyszczerzyłam się zadowolona. Przynajmniej było tu mniej gejów niż się spodziewałam. – A kto uważa tego tu, za ładniejszego?
Przeczesałam wzrokiem całą naszą widownię, ale ujrzałam tylko kilka rąk nieśmiało wysuniętych do góry.
- Ha! Wygrałam! – krzyknęłam uradowana, a cała klasa zaczęła klaskać. Nie miałam pojęcia, skąd im się wzięło na oklaski.
- To chyba oczywiste – odparł, a ja posłałam mu pytające spojrzenie. – Moje dziewczyny zawsze są najpiękniejsze – wyszczerzył się.
Wybuchłam głośnym śmiechem i zgromiłam go spojrzeniem.
- Twoje niedoczekanie, panie "jestem-najlepszy-i-mam-wszystko-w-dupie" – odpowiedziałam i z powrotem zajęłam miejsce obok blondyna.
Dopiero teraz zauważyłam, że Ashton przygląda mi się z uśmiechem na ustach, jakby był ze mnie zadowolony. Cały czas zastanawiało mnie, co miał na myśli, mówiąc, że nie jest aniołkiem. Jakoś trudno było mi uwierzyć, że ktoś taki jak on mógłby być taki jak ja i Luke. Nie to było niemożliwe.
- Czyli, że nie chcesz być moją dziewczyną? – szepnął mi na ucho niebieskooki.
- Luke, zrozum, że nie chcę mieć chłopaka, który zgniótł w rękach ślimaka, a potem wtarł mi jego flaki w twarz – burknęłam, wywracając oczami.
Chłopak tylko się roześmiał i wsadził do buzi palec wskazujący. Zmarszczyłam brwi, obserwując jego poczynania, kiedy nagle zdałam sobie sprawę z tego co chce zrobić.
- Nawet nie waż się mnie dotknąć – ostrzegłam, ale ten nadal zmierzał palcem w kierunku mojej twarzy. Odskoczyłam do tyłu, równocześnie wstając z krzesła. – Jesteś obleśny, Lukey – stwierdziłam. – Wiesz co? Idę do Ashtona. – Zgarnęłam z ławki wszystkie swoje rzeczy i wsunęłam się na krzesło obok Irwina.
Brązowooki uśmiechnął się do mnie szeroko, przeczesując włosy palcami.
- Witaj, kolesiu z zakrwawioną koszulką – uśmiechnęłam się.
- Witaj, niezdaro nie patrząca gdzie idzie – odgryzł się, a ja się roześmiałam.
- To ty nie patrzyłeś, dokąd idziesz – zarzuciłam mu.
Ashton uniósł brwi rozbawiony  i zaczął nerwowo bawić się długopisem.
- To nie ja wyskoczyłem zza zakrętu i to nie ja biegałem po korytarzu.
- Spieszyłam się! – krzyknęłam rozzłoszczona, zwracając uwagę kilku osób siedzących niedaleko naszej ławki, w tym Luke'a.
- Przyznaj, że specjalnie wpadłaś w moje ramiona i zakrwawiłaś mi koszulkę, żeby zobaczyć moją umięśnioną klatę – rozkazał.
- Chciałbyś – mruknęłam.
Irwin zamyślił się na chwilę, po czym ukazał szereg białych zębów w szerokim uśmiechu.
- Co powiesz na kawę? – spytał, ni stąd ni z owąd.
Zmarszczyłam brwi i zerknęłam na niego.
- Co?
- Ty i ja. Kawa. Dziś wieczorem. – Odpowiedział i przewrócił oczami.
Zamknęłam z impetem podręcznik leżący na ławce.
- Nie chodzę na kawę z obcymi ludźmi. Poza tym nie lubię kawy. "Kawa to diabelski nektar. Jest wstrętna, niezdrowa i zniewala pół świata."* – Odparłam i przeniosłam na niego zwój wzrok.
- To, że zacytujesz Marka Herplina, nie znaczy, że staniesz się bardziej wiarygodna – prychnął.
- A to, że ty mi to wytkniesz, nie znaczy, że pójdę z tobą na kawę – odgryzłam się, ty samym zamykając mu buzię. Nie wiedziałam, dlaczego pomyślał, że gdziekolwiek z nim pójdę.
Nagle poczułam jak coś kłuje mnie w plecy, ale to zignorowałam to. Kiedy szturchanie się nasiliło, nie wytrzymałam i odwróciłam się do blondyna.
- Luke, idioto, odczep się. – warknęłam.
- O co poszło? – wskazał najpierw na mnie, potem na Ash'a.
Czy on jest głuchy?
- O nic. Nie lubię kawy, a on Marka Herplina. – Wzruszyłam ramionami.
Irwin odwrócił się raptownie, omal nie strącając mnie z krzesła.
- Nie powiedziałem, że nie lubię Marka – zauważył błyskotliwie.
Uniosłam brwi, patrząc na Luke'a.
- Widzisz? Jednak lubi Herplina – poprawiłam się.
Ashton zacisnął dłonie w pięści i tupnął poirytowany, niczym małe dziecko, gdy niedostanie zabawki. Zapamiętać: nie zadawać się więcej z infantylnym Ashtonem Irwinem.
- Nie powiedziałem też, że go lubię! – oburzył się brązowooki, zabawnie marszcząc nos.
W tym momencie wyglądał jak wyrośnięte dziecko.
- Jezus, dobra! – uniosłam ręce w geście obronnym. – Mam w dupie, czy go lubisz! – wrzasnęłam i wymaszerowałam z klasy, po drodze zgarniając wszystko do torby.
Kątem oka zauważyłam, że nauczycielka, chce coś powiedzieć, ale zamarła w bezruchu, widząc jak Irwin i Hemmings wychodzą za mną z klasy jak moi poddani.
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech, żeby się uspokoić. Naprawdę powinnam była zrobić coś z moimi napadami złości, a biorąc pod uwagę, to że Ashton nie chciał się ode mnie odczepić, zgadywałam, że będą się zdarzały coraz częściej.
- Czego chcecie? – warknęłam, nie odwracając się do nich.
Poczułam, jak któryś z nich kładzie mi dłoń na ramieniu, więc się zatrzymałam.
- Dokąd idziesz? – cichy głos Luke'a miło połaskotał moje uszy. Chciałabym się w niego teraz wtulić i stać tak przez całą wieczność. A musicie wiedzieć, że rzadko zbierało mi się na przytulanki.
- Nie wiem – wymamrotałam, odwracając się do blondyna i obejmując go lekko.
Chłopak szybko odwzajemnił uścisk, a moje marzenie sprzed chwili się spełniło. Znaczy, nie do końca, ale przynajmniej częściowo.
- Zdenerwowaliście mnie – dodałam ciszej, przymykając powieki.
Nagle czyjeś ręce oplotły mnie i Luke'a, a po chwili do naszych uszu dotarł wysoki głos Ashtona.
- Podwójny przytulas! – pisnął i jeszcze mocniej nas objął.
Niezadowolona z takiego obrotu spraw, wysunęłam się z uścisku. Posłałam chłopakowi zirytowane spojrzenie.
- Idź sobie znajdź własnego misia, Irwin. Z taką klatą na pewno nikt ci nie odmówi – prychnęłam.
- Widziałaś go bez koszulki? – Hemmings zmarszczył brwi.
- Tak – odparł Ashton, a ja skrzywiłam się na samo wspomnienie tamtego momentu.
Luke był coraz bardziej zdezorientowany, kiedy przesuwał wzrok ze mnie na Irwina. Po chwili coś w jego mózgu zaskoczyło i odzyskał mowę.
- Kiedy? – wymamrotał.
- Zderzyliśmy się rano – wytłumaczyłam.
- I był bez koszulki?
Spojrzałam na Ashtona, po czym z powrotem moje tęczówki przeniosły się na Luke'a.
- Tak jakby.

-------------------------------------------

Czytasz = Komentujesz