- Jak tam mija pierwszy dzień? – taca
wylądowała z hukiem tuż przed moim nosem.
Drgnęłam i podniosłam głowę do góry.
Ashton.
- Naprawdę wyglądam ci na kogoś, kto ma ochotę
dzielić się swoimi przeżyciami z obcym kolesiem? – odpowiedziałam pytaniem na
pytanie, wracając do jedzenia.
Irwin zamyślił się na chwilę, jakby właśnie
coś analizował.
- Nie… - odparł powoli, wciąż marszcząc brwi.
– Ale pomyślałem, że mógłbym się z tobą zaprzyjaźnić.
- Dlaczego? – prychnęłam.
- Zainteresowałaś mnie, Liv. Jesteś tu chyba
jedyną osobą, która nie traktuje mnie jak dziecka i kogoś, z kim trzeba
zaprzyjaźnić się ze zwykłego poczucia odpowiedzialności i dobrego serca. –
Odparł, wpychając sobie sałatkę do ust.
- Jak widzisz, ja nie mam dobrego serca.
- Nie masz – przyznał. – Ale jesteś od nich
lepsza, Liv. Tym bardziej, że rozebrałem się przy tobie, a ty miałaś to gdzieś.
Jak to możliwe? – uśmiechnął się.
Przygryzłam policzek od środka, zastanawiając
się nad odpowiedzią. Nie miałam pewności, że chłopak mówił prawdę, ale naprawdę
wyglądało na to, że wszyscy lubią go z litości. Na jego szczęście, ja owej
cechy nie posiadałam.
Z rozmyślań wyrwało mnie nieprzyjemne
dźgnięcie w brzuch, a tuż po nim dziecięcy śmiech chłopaka.
- Ashton, do diabła! – warknęłam, odpychając
jego dłoń. – Masz osiemnaście lat, pora dorosnąć!
- Dwadzieścia – wypalił.
- Co?
- Mam dwadzieścia lat – poprawił mnie,
przestając mnie łaskotać.
Zakrztusiłam się powietrzem.
- Słucham?! – roześmiałam się. – Nie mów, że
kiblowałeś.
- Wcale nie jestem takim aniołkiem, Liv. –
Odparł z tajemniczym uśmiechem na twarzy, po czym wstał i oddalił się do innego
stolika.
***
Wparowałam do sali, mrucząc coś o tym, że
klasa nie mogła być bardziej ukryta, nawet nie zwracając uwagi na nauczycielkę,
która usilnie próbowała przywrócić moją osobę do porządku lub chociaż zmusić
mnie do powiedzenia "przepraszam za spóźnienie". Obojętnie
rozejrzałam się po klasie za wolnym miejscem i ku mojej uciesze dostrzegłam dwa
– jedno obok Irwina, a drugie obok Hemmingsa. Ten pierwszy jak zwykle szczerzył
się do mnie wesoło, zaś drugi posłał całusa.
Uśmiechnęłam się ciepło do Ashtona, po
czym wyminęłam go i opadłam na krzesło obok Luke'a, który wyszczerzył zęby w
uśmiechu. Jego dłoń od razu powędrowała w kierunku mojej, splatając nasze
palce. Nie wiedziałam skąd u niego te nagłe czułości, ale skłamałbym, mówiąc,
że mi się to nie podobało.
Bo podobało mi się to, cholernie podobało.
- Pamiętasz o naszej umowie? – szepnął Luke, a
jego oddech połaskotał mnie w twarz.
Tuż po oprowadzaniu, blondyn zaprowadził mnie
pod z powrotem pod jedną z klas, którą mi wcześniej pokazywał. Właśnie tam
miałam się z nim spotkać po lekcjach, żeby… Właściwie to nie ujawnił mi swoich
zamiarów, ale mimo to zgodziłam się tam przyjść, bo:
a) nie wierzyłam, żeby Hemmings chciał mnie
zgwałcić, porwać lub coś z tych rzeczy;
b) i tak nie miałam nic innego do roboty.
Kiwnęłam głową w odpowiedzi na jego pytanie,
na co on tylko ścisnął moją dłoń.
Przygryzłam wargę i spróbowałam choć trochę
skupić się na nauczycielce, która gadała w najlepsze, nawet nie zauważając, że
nikt jej nie słucha.
W końcu westchnęłam znudzona jej gadaniną i
zerknęłam z ukosa na blondyna, siedzącego obok mnie. Ku mojemu zdziwieniu, ten
wpatrywał się we mnie otwarcie i wyglądał, jakby z ust zaraz miała mu pociec
ślina. Wybuchłam śmiechem, tym samym zwracając uwagę całej klasy. Zignorowałam
ich i palcem wskazującym zamknęłam usta Luke'a.
- Wiem, że jestem piękna, ale naprawdę nie
wyglądasz wyjściowo z otwarta buzią. – Skarciłam go, uśmiechając się lekko.
Niebieskooki, jak gdyby nigdy nic, nachylił
się i cmoknął mnie w policzek.
- Ja jestem piękniejszy – szepnął z chytrym
uśmiechem, odsuwając się ode mnie.
Skrzywiłam się lekko , po czym, świadoma
śledzącego mnie wzroku tych wszystkich ludzi dookoła, wstałam i klasnęłam w
dłonie, uciszając nawet nauczycielkę.
- Panno… - zaczęła kobieta, ale przerwałam jej
machnięciem ręki.
- Proszę sobie darować. I tak muszę udać się
do dyrektora.
W jej oczach zapłonął gniew, ale się nie
odezwała.
Szybko rozejrzałam się po klasie i
stwierdziłam, że większa część tej klasy to chłopcy. Doskonale.
- Moi drodzy! – uśmiechnęłam się do wszystkich
i nerwowo obróciłam kolczyk w wardze. To taki już mój brzydki nawyk, którego
nabawiłam się od razu po przekłuciu. – Mam do was bardzo ważne pytanie –
zrobiłam pełną napięcia pauzę, a następnie odchrząknęłam. – Które z nas –
wskazałam na siebie i na Luke'a – jest piękniejsze? Ponieważ ten niebieskooki
twierdzi, że to właśnie on, za to ja mam odwrotną opinię. A co wy o tym
sądzicie?
Cała sala rozejrzała się po sobie, ale nikt
się nie odezwał. Westchnęłam i spróbowałam jeszcze raz.
- Kto uważa mnie za tą piękniejszą, unosi rękę w górę – rozkazałam, a prawie
cała męska część klasy wystrzeliła dłonie do góry. Wyszczerzyłam się
zadowolona. Przynajmniej było tu mniej gejów niż się spodziewałam. – A kto
uważa tego tu, za ładniejszego?
Przeczesałam wzrokiem całą naszą widownię, ale
ujrzałam tylko kilka rąk nieśmiało wysuniętych do góry.
- Ha! Wygrałam! – krzyknęłam uradowana, a cała
klasa zaczęła klaskać. Nie miałam pojęcia, skąd im się wzięło na oklaski.
- To chyba oczywiste – odparł, a ja posłałam
mu pytające spojrzenie. – Moje dziewczyny zawsze są najpiękniejsze –
wyszczerzył się.
Wybuchłam głośnym śmiechem i zgromiłam go
spojrzeniem.
- Twoje niedoczekanie, panie
"jestem-najlepszy-i-mam-wszystko-w-dupie" – odpowiedziałam i z
powrotem zajęłam miejsce obok blondyna.
Dopiero teraz zauważyłam, że Ashton przygląda
mi się z uśmiechem na ustach, jakby był ze mnie zadowolony. Cały czas zastanawiało
mnie, co miał na myśli, mówiąc, że nie jest aniołkiem. Jakoś trudno było mi
uwierzyć, że ktoś taki jak on mógłby być taki jak ja i Luke. Nie to było
niemożliwe.
- Czyli, że nie chcesz być moją dziewczyną? –
szepnął mi na ucho niebieskooki.
- Luke, zrozum, że nie chcę mieć chłopaka,
który zgniótł w rękach ślimaka, a potem wtarł mi jego flaki w twarz –
burknęłam, wywracając oczami.
Chłopak tylko się roześmiał i wsadził do buzi
palec wskazujący. Zmarszczyłam brwi, obserwując jego poczynania, kiedy nagle
zdałam sobie sprawę z tego co chce zrobić.
- Nawet nie waż się mnie dotknąć – ostrzegłam,
ale ten nadal zmierzał palcem w kierunku mojej twarzy. Odskoczyłam do tyłu,
równocześnie wstając z krzesła. – Jesteś obleśny, Lukey – stwierdziłam. – Wiesz
co? Idę do Ashtona. – Zgarnęłam z ławki wszystkie swoje rzeczy i wsunęłam się
na krzesło obok Irwina.
Brązowooki uśmiechnął się do mnie szeroko,
przeczesując włosy palcami.
- Witaj, kolesiu z zakrwawioną koszulką –
uśmiechnęłam się.
- Witaj, niezdaro nie patrząca gdzie idzie –
odgryzł się, a ja się roześmiałam.
- To ty nie patrzyłeś, dokąd idziesz –
zarzuciłam mu.
Ashton uniósł brwi rozbawiony i zaczął nerwowo bawić się długopisem.
- To nie ja wyskoczyłem zza zakrętu i to nie
ja biegałem po korytarzu.
- Spieszyłam się! – krzyknęłam rozzłoszczona,
zwracając uwagę kilku osób siedzących niedaleko naszej ławki, w tym Luke'a.
- Przyznaj, że specjalnie wpadłaś w moje
ramiona i zakrwawiłaś mi koszulkę, żeby zobaczyć moją umięśnioną klatę –
rozkazał.
- Chciałbyś – mruknęłam.
Irwin zamyślił się na chwilę, po czym ukazał
szereg białych zębów w szerokim uśmiechu.
- Co powiesz na kawę? – spytał, ni stąd ni z
owąd.
Zmarszczyłam brwi i zerknęłam na niego.
- Co?
- Ty i ja. Kawa. Dziś wieczorem. –
Odpowiedział i przewrócił oczami.
Zamknęłam z impetem podręcznik leżący na
ławce.
- Nie chodzę na kawę z obcymi ludźmi. Poza tym
nie lubię kawy. "Kawa to diabelski nektar. Jest wstrętna, niezdrowa i
zniewala pół świata."* – Odparłam i przeniosłam na niego zwój wzrok.
- To, że zacytujesz Marka Herplina, nie
znaczy, że staniesz się bardziej wiarygodna – prychnął.
- A to, że ty mi to wytkniesz, nie znaczy, że
pójdę z tobą na kawę – odgryzłam się, ty samym zamykając mu buzię. Nie
wiedziałam, dlaczego pomyślał, że gdziekolwiek z nim pójdę.
Nagle poczułam jak coś kłuje mnie w plecy, ale
to zignorowałam to. Kiedy szturchanie się nasiliło, nie wytrzymałam i
odwróciłam się do blondyna.
- Luke, idioto, odczep się. – warknęłam.
- O co poszło? – wskazał najpierw na mnie,
potem na Ash'a.
Czy on jest głuchy?
- O nic. Nie lubię kawy, a on Marka Herplina.
– Wzruszyłam ramionami.
Irwin odwrócił się raptownie, omal nie
strącając mnie z krzesła.
- Nie powiedziałem, że nie lubię Marka –
zauważył błyskotliwie.
Uniosłam brwi, patrząc na Luke'a.
- Widzisz? Jednak lubi Herplina – poprawiłam
się.
Ashton zacisnął dłonie w pięści i tupnął
poirytowany, niczym małe dziecko, gdy niedostanie zabawki. Zapamiętać: nie
zadawać się więcej z infantylnym Ashtonem Irwinem.
- Nie powiedziałem też, że go lubię! – oburzył
się brązowooki, zabawnie marszcząc nos.
W tym momencie wyglądał jak wyrośnięte
dziecko.
- Jezus, dobra! – uniosłam ręce w geście
obronnym. – Mam w dupie, czy go lubisz! – wrzasnęłam i wymaszerowałam z klasy,
po drodze zgarniając wszystko do torby.
Kątem oka zauważyłam, że nauczycielka, chce
coś powiedzieć, ale zamarła w bezruchu, widząc jak Irwin i Hemmings wychodzą za
mną z klasy jak moi poddani.
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech, żeby
się uspokoić. Naprawdę powinnam była zrobić coś z moimi napadami złości, a
biorąc pod uwagę, to że Ashton nie chciał się ode mnie odczepić, zgadywałam, że
będą się zdarzały coraz częściej.
- Czego chcecie? – warknęłam, nie odwracając
się do nich.
Poczułam, jak któryś z nich kładzie mi dłoń na
ramieniu, więc się zatrzymałam.
- Dokąd idziesz? – cichy głos Luke'a miło
połaskotał moje uszy. Chciałabym się w niego teraz wtulić i stać tak przez całą
wieczność. A musicie wiedzieć, że rzadko zbierało mi się na przytulanki.
- Nie wiem – wymamrotałam, odwracając się do
blondyna i obejmując go lekko.
Chłopak szybko odwzajemnił uścisk, a moje
marzenie sprzed chwili się spełniło. Znaczy, nie do końca, ale przynajmniej
częściowo.
- Zdenerwowaliście mnie – dodałam ciszej,
przymykając powieki.
Nagle czyjeś ręce oplotły mnie i Luke'a, a po
chwili do naszych uszu dotarł wysoki głos Ashtona.
- Podwójny przytulas! – pisnął i jeszcze
mocniej nas objął.
Niezadowolona z takiego obrotu spraw,
wysunęłam się z uścisku. Posłałam chłopakowi zirytowane spojrzenie.
- Idź sobie znajdź własnego misia, Irwin. Z
taką klatą na pewno nikt ci nie odmówi – prychnęłam.
- Widziałaś go bez koszulki? – Hemmings
zmarszczył brwi.
- Tak – odparł Ashton, a ja skrzywiłam się na
samo wspomnienie tamtego momentu.
Luke był coraz bardziej zdezorientowany, kiedy
przesuwał wzrok ze mnie na Irwina. Po chwili coś w jego mózgu zaskoczyło i
odzyskał mowę.
- Kiedy? – wymamrotał.
- Zderzyliśmy się rano – wytłumaczyłam.
- I był bez koszulki?
Spojrzałam na Ashtona, po czym z powrotem moje
tęczówki przeniosły się na Luke'a.
- Tak jakby.
-------------------------------------------
Czytasz = Komentujesz